Dzisiaj chcę opowiedzieć wam przypowieść, która głęboko mnie poruszyła i stała się dla mnie fundamentem, na którym coraz bardziej opieram swoje życie.
Pewien mnich miał brata, który żył w świecie. Mnich robił wszystko, co mógł, aby go utrzymać: każdy grosz, wszystko, co udało mu się zarobić ponad swoje potrzeby, przekazywał bratu.
Ale im bardziej pomagał, tym bardziej zubożał jego brat. Wydawało się to paradoksalne. Nie mogąc znaleźć odpowiedzi, mnich zwrócił się po radę do mądrego starca.

Po wysłuchaniu go, starszy powiedział:
„Nie dawaj mu nic więcej. Zamiast tego powiedz swojemu bratu, żeby przyniósł ci to, co zostało z jego pracy. A ty przyjmuj to z wdzięcznością i natychmiast rozdawaj potrzebującym, prosząc ich o modlitwę za zdrowie i pomyślność twojego brata”.
Mnich podziękował swojemu mentorowi i wrócił do domu. Kiedy brat ponownie do niego przyszedł, oczekując pomocy, nie otrzymał niczego – tylko słowa starszego. Odszedł wtedy, ponury i obrażony, i zdawało się, że już nigdy nie wróci.
Ale po pewnym czasie brat wrócił. Tym razem przyniósł kosz warzyw ze swojego ogrodu. Mnich z wdzięcznością przyjął dary i natychmiast przekazał je przechodzącym biednym, prosząc ich o modlitwę za jego brata. Brat, widząc to wszystko, odszedł zamyślony.
Wkrótce wrócił, tym razem z warzywami i chlebem. Mnich ponownie mu podziękował i rozdał dary potrzebującym, podczas gdy podróżni serdecznie dziękowali bratu za jałmużnę.
Trzecia wizyta była jeszcze bardziej nieoczekiwana: brat przyniósł nie tylko warzywa i chleb, ale także ryby i wino. Mnich był zaskoczony taką obfitością, ale ponownie z radością przyjął i nakarmił głodnych.
Potem zapytał:
„Bracie, może i tobie czegoś potrzeba?”
Odpowiedział:
„Nie! Wcześniej, kiedy otrzymałem od ciebie pomoc, wszystko wdzierało się do mojego domu jak ogień i spalało go doszczętnie. Teraz, kiedy niczego nie biorę, a wręcz daję, zawsze mam w domu dość, nawet więcej, niż potrzebuję. Czuję się tak, jakby sam Pan mi błogosławił”.
Morał tej historii jest prosty. Ciągła pomoc, która staje się nawykiem, rodzi uzależnienie i jedynie podsyca egoizm. Ludzie przestają szukać wyjścia, nie uczą się sami radzić sobie z trudnościami, a zamiast tego oczekują, że inni zrobią wszystko za nich. Co więcej, czasami zaczynają domagać się tego wsparcia jako czegoś oczywistego.
Jednorazowa pomoc to błogosławieństwo. Ale jeśli jest udzielana bez końca, paraliżuje. Kiedy mnich przestał utrzymywać brata, był zmuszony polegać wyłącznie na własnych zasobach. Zaczął bardziej świadomie korzystać z tego, co miał, zaczął cenić i redystrybuować swoje zasoby. W końcu zaczął gromadzić nadwyżkę, którą zaczął przynosić mnichowi, a z każdym dniem ta nadwyżka rosła.
Wniosek jest prosty: kupuj wędki, a nie gotowe ryby od innych. Wtedy będziesz mógł sam złowić i nakarmić ryby.
Ale najważniejsza jest świadomość. Gdyby mnich nie zdał sobie sprawy ze swojego błędu w porę, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Żyj świadomie, a życie odwdzięczy ci się wielokrotnie.