Dla fanów Elvisa Presleya nowy dokument Netflixa to czyste złoto — skrzynia skarbów pełna nieopowiedzianych historii, szczerych wyznań i prawdy stojącej za najbardziej kultowym występem Króla.
W Return of the King: The Fall & Rise of Elvis Presley widzowie zostają przeniesieni za kulisy jego programu NBC Comeback Special z 1968 roku — nocy, która nie tylko uratowała jego karierę, ale także zdefiniowała na nowo jego dziedzictwo. W połowie lat 60. Elvis był wypalony. Zamiast twardych ról, takich jak James Dean czy Marlon Brando, Hollywood zamknął go w szablonowych musicalach.
Król, który kiedyś elektryzował sceny, został sprowadzony do śpiewania Old MacDonald Had a Farm in Double Trouble. „Dla mnie to zbrodnia” — mówi w filmie Priscilla Presley, widocznie wstrząśnięta. „To uczyniło go pośmiewiskiem. I on o tym wiedział”.

„Prawie nie opuścił swojej garderoby” – mówi Hehir. „Miał straszną tremę, nawet od samego początku. Ale kiedy już tam dotarł, był najwygodniejszym mężczyzną na świecie”. Tej nocy Król nie tylko występował – on odzyskiwał tron. Całkowicie czarny, skórzany strój Elvisa stał się jednym z najbardziej legendarnych w historii rocka. Ale prawie do tego nie doszło. Producent Steve Binder zauważył stare zdjęcie Elvisa na Harleyu Davidsonie, odzianego w skórę niczym Marlon Brando w Dzikim. Projektant kostiumów Bill Belew podchwycił tę iskrę i stworzył niestandardowy, skórzany garnitur z wysokim kołnierzem, który stał się symbolem odrodzenia Elvisa. Nawet w palących światłach scenicznych, pocąc się na planie, Elvis był sobą. Kurtka krzyczała buntem, charyzmą i pewnością siebie – stary Elvis powrócił. Program specjalny przyciągnął ogromną widownię, ścieżka dźwiękowa trafiła do pierwszej dziesiątki listy Billboard i nagle Elvis znów stał się istotny.

„Nie występował od siedmiu lat” – wyjaśnia Hehir. „Te krzyczące nastolatki były teraz matkami. A jednak wciąż miał je w garści”. Od tego momentu jego kariera się zmieniła. Hollywood nigdy nie dało mu aktorskiego dziedzictwa, jakiego pragnął, ale muzyka przywróciła mu kunszt, godność i miejsce w historii. Powrót Elvisa w 1968 roku nie był tylko telewizyjnym programem specjalnym – to było zmartwychwstanie. Przypomnienie, że prawdziwy talent nigdy nie blaknie, nawet gdy świat próbuje go pogrzebać pod kiepskimi scenariuszami i polityką branży. Prawie pięć dekad po swojej śmierci Król wciąż udowadnia jedno: legendy nie umierają. One powracają. Jeśli poczułeś dreszcze czytając ten tekst, podziel się nim z innym fanem Elvisa. Niech dziedzictwo Króla będzie nadal żywe.