Z wiekiem zaczynasz zauważać, że życie zdaje się przyspieszać.
Młodzi ludzie biegną, pędzą, podejmują decyzje na poczekaniu, podczas gdy my, starsi, zdajemy się być w tyle – niczym pociąg przemykający obok, zanim zdążymy go dogonić.
Ale jeśli się nad tym zastanowić, nie potrzebujemy już tego niekończącego się pędu.
Rankiem spoglądam na mój ogród: sąsiedzi spieszący się do sklepu z torbami, nastolatki z plecakami idące do szkoły, woźny ospale szorujący asfalt miotłą.
I coraz wyraźniej uświadamiam sobie: każdy wiek ma swój własny rytm. Nasza ścieżka jest wymierzona i niespieszna. I, o dziwo, to właśnie to przynosi szczęście w dorosłość. Radość przychodzi nie do tych, którzy próbują dotrzymać kroku, ale do tych, którzy potrafią sobie pozwolić na relaks w miejscu, gdzie kiedyś żyli w ciągłym napięciu.

Często przypominam sobie słowa mojej sąsiadki Walentyny Siergiejewny. Powiedziała kiedyś:
„Jeśli chcesz być szczęśliwy, przestań robić niepotrzebne rzeczy”.
Wtedy tylko się uśmiechałem, ale teraz rozumiem: to jest najprawdziwsza prawda, sprawdzona przez czas.
Zebrałam dziewięć nawyków, od których warto się „lenić”. Każdy z nich był mi bliski lub doświadczyłem go osobiście i stanowi małą lekcję.
Pierwszą rzeczą, której się nauczyłam, było to, żeby nie szukać wymówek. Kiedy byłam młoda, czułam, że muszę wszystkim tłumaczyć, dlaczego robię coś tak, a nie inaczej. Teraz, gdy ktoś jest zaskoczony moją starą tapetą, odpowiadam spokojnie:
„Czuję się tak przytulnie”.
I na tym kończy się rozmowa. Opinie innych ludzi nie wymagają ode mnie wyjaśnień.
Nie ma sensu marnować energii na obawy o przyszłość. Często słyszę: „Co jeśli zachoruję?”, „Co jeśli nie będę miał wystarczająco dużo pieniędzy?”. Takie myśli wysysają ze mnie energię i pozbawiają spokoju. Przyszłość i tak przyniesie niespodzianki, ale zamartwianie się o przyszłość to jak przeżycie kłopotów z wyprzedzeniem. Mądry człowiek powiedział kiedyś: „Większość ludzi boi się tego, co nigdy się nie wydarzy”. Pozwalam sobie na lenistwo w tych zmartwieniach. Dzisiaj mam chleb, herbatę, słońce w oknie i telefon od córki – i to mi wystarczy.
Musimy nauczyć się leniuchować i nie komplikować prostych radości. Siedzimy z sąsiadem Peterem na ławce, a on marzy o daczy nad morzem, nowym samochodzie i dalekiej wyprawie na ryby. A ja patrzę na podwórko: słońce grzeje ławkę, dzieciaki grają w piłkę, kot drzemie na masce. I myślę: po co szukać szczęścia gdzieś daleko, skoro jest już blisko? Radość to filiżanka herbaty, zapach świeżego chleba albo głos wnuka.
Podobnie jest z ubraniami. Pamiętam, jak Walentyna Siergiejewna kupiła parę modnych butów. Były drogie, ale niezbyt wygodne – bolały ją stopy. Później przyznała:
„Żałuję, że nie założyłam starych”.
W tych słowach kryje się prosta mądrość: w młodości moda jest ważna, ale w naszym wieku liczy się wygoda. Lepiej być leniwym i nie gonić za „pięknem dla samego piękna” i zadbać o siebie.

Najcięższym ciężarem jest uraza. Po rozwodzie długo nosiłam w sobie gniew. Ale siły słabły, a przeszłość pozostała. Mój sąsiad, Piotr, powiedział kiedyś:
„Odpuść sobie, bo inaczej całe życie spędzisz z tym kamieniem”.
I spróbowałam. Pozwoliłam sobie na „lenistwo” i nie rozpamiętywanie gorzkich myśli. I tego samego wieczoru, po raz pierwszy od dawna, mogłam się szczerze uśmiechnąć.
Ile lat zmarnowałem na bezsensowne kłótnie? Siedziałeś z facetami przy wejściu do swojego budynku: „ten rząd”, „ta młodzież”… Kłóciłeś się, nakręcałeś, a potem wracałeś do domu wściekły. Teraz słucham, od czasu do czasu wtrącam się, a potem milknę. To „lenistwo” ratuje mi nerwy. W końcu kłótnia dla samej kłótni jest jak nabieranie wody sitkiem.
Problemy innych to kolejna pułapka. Miałam koleżankę, która ciągle narzekała: jej córka nie słucha, mąż pije, nie ma pieniędzy. Współczułam jej i doradzałam, ale co to dało? W końcu powiedziałam:
„Nadieżdo, wiesz, że nie mogę pomóc”.
I to nie jest bezduszność, to oszczędzanie sił dla tych, którzy są naprawdę blisko i mnie potrzebują.
Kolejnym nawykiem jest idealizowanie przeszłości. Uwielbiamy mówić: „Kiedyś ludzie byli milsi, bardziej szczerzy”. Ale mój syn kiedyś mi przypomniał:
„Tato, zapomniałeś o kolejkach, zimnych spojrzeniach na ulicy, pensjach, które ledwo wystarczały?”.
I zdałem sobie sprawę: pamięć wygładza krawędzie, malując obraz piękniejszy niż był. Nie ma sensu marnować energii na nostalgię. Niech przeszłość pozostanie wspomnieniem, a nie miarą teraźniejszości.
Czasami ogarnia mnie użalanie się nad sobą: „Jestem stary”, „Boli mnie”, „Jestem zmęczony”. Ale użalanie się nad sobą tylko wysysa ze mnie energię. Znacznie zdrowiej jest być leniwym i nie poddawać się. Wstań, ugotuj zupę, idź na spacer – a nastrój od razu się zmieni. Trochę ruchu zastępuje setki narzekań.
I wreszcie, pośpiech. Kiedy byłem młody, zawsze biegałem: do pracy, na pociąg, do sklepu. Teraz idę powoli. Czterdzieści minut do sklepu – niech tak będzie. Po drodze witam się z sąsiadami, rozmawiam z dziećmi na podwórku. Niedawno sąsiad dał mi kosz jabłek:
„Weź wszystkie
”. „Wezmę dwa”.
„Dlaczego tak mało?
” „Więcej mi nie potrzeba
”. I to słowo „dość” stało się moją główną lekcją na starość.

Tołstoj powiedział: „Szczęście zależy nie od tego, co posiadasz, ale od tego, jak to postrzegasz”. Z biegiem lat uświadamiasz sobie: szczęście to nie wyścig, ale umiejętność zatrzymania się w czasie. Pozwól sobie na lenistwo tam, gdzie nie przynosi to żadnych korzyści. Nie szukaj wymówek, nie kłóć się, nie użalaj się nad sobą, nie dźwigaj cudzych problemów. Prawdziwa mądrość tkwi w tym świadomym „lenistwie”.
Życie staje się prostsze, gdy pozbywasz się tego, co zbędne. A wtedy pozostaje to, co najcenniejsze – smak gorącej herbaty w kuchni, cicha rozmowa z sąsiadem, świeże jabłka z czyjegoś ogrodu, podarowane ci bez powodu.