NOC, KTÓRA ZAMIENIŁA SIĘ W KOSZMAR
Francuska scena rapowa jest przyzwyczajona do kontrowersji, ale tym razem to nie konflikt, tekst piosenki ani odważny teledysk znalazł się w centrum uwagi, tylko dramatyczny wypadek drogowy.
Koba LaD, popularny 24-letni raper, brał udział w poważnym zdarzeniu na drodze, które zakończyło się śmiercią jednego z pasażerów jego samochodu.
Do wypadku doszło późnym wieczorem, około godziny 23, w Créteil, w departamencie Val-de-Marne, na autostradzie A86. Auto prowadzone przez Marcela Juniora Loutarilę, bo tak naprawdę nazywa się Koba LaD, uderzyło w zaparkowaną ciężarówkę. W jednej chwili zwykły przejazd zamienił się w tragedię, która wywołała poruszenie nie tylko wśród fanów artysty, ale także w całej Francji.
JEDNA OMINIĘTA CHWILA, JEDNA PĘKNIĘTA OPONA
Według wstępnych ustaleń, przyczyną dramatycznego zdarzenia miała być pęknięta opona w samochodzie rapera. Auto, tracąc kontrolę, wjechało na pas przy stacji benzynowej, a następnie uderzyło w tył stojącej ciężarówki. Ten jeden moment, jedna techniczna awaria, doprowadziła do nieodwracalnych skutków.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. W tego typu sprawach słowa „nieumyślne” wcale nie łagodzą bólu. Dla rodziny zmarłego pasażera to nie jest „sprawa techniczna”, tylko początek żałoby.
Z przodu samochodu siedział pasażer, który w wyniku uderzenia zginął na miejscu. Dwaj pozostali pasażerowie, podróżujący z tyłu, odnieśli lekkie obrażenia i zostali przewiezieni do szpitala. Ich tożsamości nie ujawniono, ale wiadomo, że tragedia dotknęła więcej niż jedną osobę – bo trauma po takim wypadku zostaje na długo w psychice wszystkich uczestników.
KIEDY SŁAWA ZDERZA SIĘ Z RZECZYWISTOŚCIĄ
Koba LaD to artysta, który zdążył już zapisać się w świadomości słuchaczy jako mocny głos francuskiego rapu. Po wydaniu albumu „Frères ennemis” z raperem Zolą planował trasę koncertową na przyszły rok. Zamiast jednak planowania sceny, świateł i setlisty, musi teraz mierzyć się z konsekwencjami wydarzeń na drodze.
Co ciekawe, raper już wcześniej miał sprawy ciągnące się za nim w sądzie – m.in. zarzuty związane z przemocą w grupie. Ten wypadek nie dotyczy tamtych zdarzeń, ale pokazuje, że jego życie osobiste od dłuższego czasu nie jest spokojne i wolne od problemów. Sława, pieniądze i rozpoznawalność często dają złudne poczucie nietykalności, ale prędzej czy później rzeczywistość upomina się o swoje.
Jego partnerka, piosenkarka Wejdene, również milczy. W mediach społecznościowych nie pojawiły się z jej strony żadne komentarze na temat tragedii, co można odczytywać jako szok, ciszę po burzy lub po prostu decyzję, by nie dokładać paliwa do i tak gorącej atmosfery medialnej.
CENA SEKUNDY NA DRODZE – HISTORIA BARDZIEJ UNIWERSALNA, NIŻ SIĘ WYDAJE
W tego typu wiadomościach najłatwiej skupić się na nazwisku artysty i robić z tego sensację. Tymczasem ta historia jest też bardzo uniwersalna. Jedna pęknięta opona, jeden ruch kierownicą, jeden moment nieuwagi lub pecha – i czyjeś życie się kończy, a czyjeś życie już nigdy nie będzie takie samo.
Każdy, kto dużo jeździ samochodem, zna tę myśl: „Przecież nic się nie stanie, to tylko kawałek, znam tę trasę”. A jednak na drogach codziennie dochodzi do wypadków, które zaczynały się od zwykłego: „jadę jak zawsze”.
Pamiętam sytuację z własnego życia, kiedy wracając późnym wieczorem z trasy, zlekceważyłem lekkie ściąganie auta na bok. „Dokończę tę drogę, sprawdzę jutro” – pomyślałem. Dopiero następnego dnia mechanik powiedział mi, że jeszcze trochę i koło mogło puścić w trakcie jazdy. Wtedy dotarło do mnie, jak cienka jest granica między „wszystko w porządku” a „mogło się to skończyć tragedią”.
MEDIA, KOMENTARZE I NIEWYGODNE PYTANIA
W przypadku znanych osób każda tragedia automatycznie staje się tematem medialnym. Internauci komentują, spekulują, oceniają. Jedni współczują, inni od razu osądzają, jeszcze inni szukają sensacji.
Tymczasem za każdym krótkim artykułem kryje się czyjaś rodzina, przyjaciele, ludzie, którzy właśnie stracili bliską osobę. Niezależnie od tego, co ustali śledztwo, faktem jest, że ktoś nie wróci do domu.
Pojawia się też trudne pytanie: gdzie kończy się odpowiedzialność kierowcy, a zaczyna „nieszczęśliwy wypadek”? To śledczy będą ustalać, czy wszystko było zgodne z przepisami, czy prędkość była dostosowana do warunków, w jakim stanie technicznym było auto.
LEKCJA DLA KAŻDEGO KIEROWCY – I PASAŻERA
Choć to historia znanego rapera, tak naprawdę powinna skłonić do refleksji każdego z nas. Ilu z nas ignoruje kontrolkę opon, drgania kierownicy, dziwny dźwięk dochodzący z podwozia? Ile razy wsiadamy do auta zmęczeni, zdekoncentrowani, w pośpiechu?
Dbając o stan techniczny samochodu, nie robimy przysługi mechanikowi, tylko sobie i ludziom, których wieziemy. Sprawdzone opony, hamulce, brak „jazdy na rezerwie” i regularne serwisowanie mogą wydawać się nudne, ale to dokładnie te rzeczy, które decydują, czy wrócimy do domu żywi i cali.
Jako pasażerowie też mamy prawo zadawać pytania. Jeśli widzisz, że kierowca jedzie za szybko, jest rozkojarzony, zmęczony – możesz powiedzieć „zwolnij”, „zatrzymajmy się”, „pojedźmy innym razem”. Czasem jedno niewygodne zdanie ratuje życie.
TRAGEDIA, KTÓRA ZOSTAWIA ŚLAD NA LATa
Śledztwo w sprawie wypadku z udziałem Koby LaD wciąż trwa i dopiero kolejne ustalenia pokażą pełny obraz sytuacji. Niezależnie jednak od decyzji prokuratury, ten wieczór na A86 już na zawsze będzie punktem zwrotnym w jego życiu.
Dla rodziny zmarłego pasażera to początek żałoby. Dla rapera – konfrontacja z konsekwencjami, które nie znikną, nawet jeśli świat za jakiś czas zajmie się nowym tematem.
Ta historia przypomina nam wszystkim, że droga nie wybacza błędów. Czasem wystarczy jedna pęknięta opona, jedna sekunda, jedno „jakoś to będzie”, żeby wszystko się skończyło. I właśnie dlatego o bezpieczeństwie na drodze nie powinniśmy myśleć dopiero wtedy, gdy przeczytamy o kolejnej tragedii w internecie.
