Na brzegu, przemoczony i zdyszany, trzymał ją mocno – żywą, bezpieczną i wdzięczną.
Później, gdy zadzwonił do szefa, żeby wyjaśnić, spotkał się z obojętnością.
Ale kiedy uratowany pies odpoczywał mu na kolanach, uświadomił sobie coś głębokiego: żadne spotkanie, żadna wypłata ani tytuł nie mogą się równać z uratowaniem życia.