Bez smartfonów, mediów społecznościowych, potwierdzeń odczytu, które mogłyby nas stresować: w latach 70. przyjaźnie przeżywano inaczej.
Bardziej spontaniczne, prostsze, ale i głębsze, zdają się pozostawiać po sobie ślad szczerości, który dziś trudno odnaleźć.
Co więc było w nich takiego wyjątkowego? I przede wszystkim, czy możemy się z nich czegoś nauczyć dla naszego hiperpołączonego życia?
Magia 100% ludzkiej komunikacji

W tamtych czasach technologia nie dyktowała tempa komunikacji. Rozmowy odbywały się twarzą w twarz, na szkolnym boisku , przy kawie lub przez telefon stacjonarny ustawiony na meblu w salonie . A dla bardziej kreatywnych z nas istniały odręczne listy, czasem perfumowane lub ozdobione małym rysunkiem.
Rezultat: każde słowo, każdy gest miały znaczenie. Delektowaliśmy się oczekiwaniem na telefon czy przyjemnością otwierania koperty. Nic nie dorówna dzisiejszym wiadomościom błyskawicznym, które, choć wygodne, czasem brakuje im ciepła i bliskości.
Spotkania, które miały smak przypadku

Żadnych algorytmów sugerujących wspólnego „znajomego”: wpadliśmy na ludzi na targu, siłowni, w bibliotece… albo po prostu na ulicy. Poznaliśmy się, bo rozmawialiśmy, a nie dlatego, że profil wydawał się przyjazny za ekranem.
Te nieoczekiwane spotkania dały początek prawdziwym historiom, często opowiadanym po latach. Dziś, choć aplikacje randkowe i portale społecznościowe ułatwiają nawiązanie pierwszego kontaktu, nigdy nie zastąpią one iskry przypadkowego spotkania.
Czas naprawdę poświęcony innym
W latach 70., spędzając czas ze znajomymi, byłeś w pełni obecny. Żadnych powiadomień, które trzeba sprawdzać co dwie minuty, żadnego automatycznego przewijania między zdaniami.
Spędzaliśmy całe popołudnia na rozmowach, jeździliśmy rowerami nad najbliższe jezioro, przygotowywaliśmy się na koncert lub oglądaliśmy razem film – i rozmawialiśmy o tym godzinami. Te proste chwile tworzyły silne wspomnienia i trwałe więzi.
Życie bez presji idealnego wizerunku
Bez mediów społecznościowych nie trzeba było wybierać najlepszego filtra ani zastanawiać się, czy zdjęcie zrobi furorę w sieci. Chwile pozostały prywatne, przeżywane dla prostej przyjemności bycia razem.
I to zmieniło wszystko: nie baliśmy się osądu innych ani ciągłego porównywania. Śmialiśmy się, nie zastanawiając się, czy to fotogeniczne , i być może to był prawdziwy luksus.
Oczywiście, nie wszystko było idealne…
Lata 70. nie były idealnym światem. Dyskusje o zdrowiu psychicznym czy równości nie były tak powszechne jak dzisiaj. Ale w relacjach międzyludzkich istniała prostota, którą warto pielęgnować. Ta autentyczność, brak ciągłego udawania, nadawały przyjaźniom ponadczasowy charakter.
Czego wczorajsze przyjaźnie mogą nas nauczyć dzisiaj

Nasze obecne przyjaźnie mają również swoje mocne strony: potrafią przetrwać odległość dzięki rozmowom wideo i wiadomościom oraz utrzymać kontakt pomimo napiętego grafiku. Ale czerpiąc inspirację z lat 70., pamiętajmy, że szczery uśmiech, przemyślany gest czy spontaniczne wspólne popołudnie często są warte więcej niż sto wirtualnych wiadomości.
Dlaczego więc nie wprowadzić do naszego życia małego, staromodnego rytuału ? Na przykład:
- Zarezerwujcie sobie jedno popołudnie w miesiącu bez telefonu, żeby spotkać się osobiście
- Napisz list lub pocztówkę, żeby po prostu powiedzieć : „Myślę o Tobie”
- Zorganizujcie niespodziankę na wycieczce, tak jak to robiono kiedyś
Te małe nawyki mogą przywrócić naszym relacjom to szczególne ciepło, które cechowało dawne przyjaźnie.